Podczas interwencji Pogotowia dla Zwierząt wolontariusze zastali na posesji tej kobiety ponad sto ubłoconych, zaniedbanych zwierząt. Psy zjadały padlinę i zgniły chleb, część zwierząt była mocno poraniona. Kobieta, która uważała się za ich właścicielkę jest lekarzem. Swoich pacjentów przyjmuje w domu, w małej miejscowości niedaleko Szczecina. Aż dziw bierze, że nikt nie zgłosił tego, w jak karygodnych i tragicznych warunkach żyją te zwierzęta. Pogotowie dla Zwierząt skomentowało, że nigdy nie widzieli tak dużej liczby zwierząt, w tak tragicznych warunkach.
Psy zjadały padlinę i zgniły chleb
Pani doktor przyjmuje pacjentów pięć razy w tygodniu, gabinet dwa razy w roku był kontrolowany także przez sanepid. Dlaczego nikt nic nie zrobił? Jak relacjonują sąsiedzi, sprawa do gminy była wielokrotnie zgłaszana, ale gmina problemu nie dostrzegła.
– Był wysłany pracownik, który stwierdził, że zwierzętom nie dzieje się krzywda. Co tam jest nie tak? Trudno odpowiadać za prywatne gospodarstwo. Gmina nie zaniechała żadnych czynności odnośnie tego gospodarstwa – uważa Marzena Grzywińska, wójt gminy Stare Czarnowo.
Jednak słowa sąsiadów kobiety wskazują na to, że gmina problemu zauważyć nie chciała i to od wielu lat, mimo tego, że na terenie posesji miały miejsce dantejskie sceny i unosił się niebotyczny smród.
– Działy się tam różne sceny. Któregoś razu psy zagryzały świnię, wcześniej ją maltretowały, potwornie się darła, broniła się. To było okropne – opowiada jeden z sąsiadów lekarki.
Interwencja fundacji “Pogotowie dla Zwierząt”
Pogotowie dla Zwierząt nie miało łatwego zadania. Kobieta nie chciała dobrowolnie oddać zwierząt, twierdząc, że woli im poderżnąć gardła.
– Nie przekażę czasowo. Każde z tych zwierząt dużych, gospodarczych, jest warte kilka tysięcy. Większość z nich kupowałam. Będę utrudniała, bo wole im poderżnąć gardło, niektórym tym psom, niż skazać je na klatki w schronisku – mówiła pani Lidia.
Powiatowy Lekarz Weterynarii w Gryfinie, Hubert Gumowski przyznaje, że nie zdawał sobie sprawy z kalibru problemu. Sama kobieta uważa, że nie powinna mieć nic sobie do zarzucenia. Jej zdaniem zwierzęta miały odpowiednią opiekę, a ona nie wyrządziła im krzywdy. Na terenie jej gospodarstwa znaleziono ponad sto zwierzaków, które były przez kobietę gromadzone od szesnastu lat – koty, krowy, świnie, konie i psy.
Wielki sukces
Pogotowie dla Zwierząt jest bardzo zadowolone z tego, że gehenna tych zwierząt po tylu latach w końcu się skończyła. Interwencja należała do jednych z trudniejszych. Sprawa była bagatelizowana przez sanepid, gminę i Powiatowego Lekarza Weterynarii. Interweniowali w tej sprawie sąsiedzi i tylko oni byli wsparciem dla fundacji podczas akcji.
– Jest to jedna z trudniejszych interwencji, które wykonałem w swoim życiu. Nie widziałem takich warunków bytowania zwierząt, w takiej liczbie. Cieszymy się, że w końcu ta akcja się udała i po wielu latach udało się przerwać cierpienie tych zwierząt – mówi Bielawski z Pogotowia dla Zwierząt.
Sprawa trafiła do prokuratury
Prokuratura Rejonowa w Gryfinie prowadzi postępowanie w sprawie znęcania się nad zwierzętami. Ustawa o ochronie zwierzą mówi, że znęcaniem jest również utrzymywanie zwierząt w stanie skrajnego niechlujstwa i zaniedbania.
Źródło: uwaga.tvn.pl
Zobacz także:
- Służby alarmują! Gdy zobaczysz te robaki, UCIEKAJ razem z psem
- Pękniesz ze śmiechu! Tak wyglądałyby SMS-y od psów [VIDEO]
- Najdziwniejsze zwierzęta trzymane w domach! Będziesz w szoku [VIDEO]